Polska sparaliżowana – koronawirus zbiera żniwo
Koronawirus zdominował nasze życie w ciągu zaledwie kilku dni. Najpierw docierały do nas złowróżbne wieści z Państwa Środka o epidemii, będącej następstwem wycieku z tajnego laboratorium. Później, ku coraz bardziej narastającej zgrozie, media masowo karmiły nas obrazami ze słonecznej Italii, z każdym dniem bardziej pogrążającej się w niepowstrzymanej epidemii. Następnie Światowa Organizacja zdrowia ogłosiła stan pandemii koronawirusa. Choroba zbiera swoje żniwo w całej Europie Zachodniej, a w Polsce po raz pierwszy w powojennej historii dzieci nie poszły do szkoły. Zawieszona działalność placówek dydaktyczno-oświatowych, restauracji w formie stacjonarnej, zakaz zgromadzeń, odwołanie imprez masowych, w tym wszelkich rozgrywek sportowych… to wszystko i dużo więcej powoduje, że w mentalności przeciętnego Kowalskiego próżno szukać optymizmu.
Jako naród, Polacy przeszli naprawdę wiele. Zabory, powstania, pierwszą i drugą wojnę światową, czasy okupacji nazistów i peerelowskie realia socjalizmu pod zwierzchnictwem ZSRR, czasy Solidarności i wyboistą drogę ku upragnionej wolności.
Ta “ściana mroku”, czarnych myśli, które muszą towarzyszyć osobom egzystującym w rzeczywistości spustoszonej przez negatywne obrazy, w mediach społecznościowych coraz mocniej jest poddawana dystansowi. Ludzie przekazują sobie między innymi informacje o domowym sposobie uniknięcia zarażenia. Jest nim alkohol.
Czy alkohol naprawdę zabija koronawirusa, nie wie nikt. A przynajmniej wcale nie chce wiedzieć. Niejeden znajomy wstawił w swojej relacji na Facebooku tekst o tym, że ma dość wisielczego nastroju i jako lekarstwo wyeksponował zdjęcie wódki ze sklepu monopolowego. Gdzieś to w nas zakorzenione, że jako naród pijemy kiedy świętujemy, kiedy spada na nas nieszczęście, kiedy jesteśmy zdrowi pijemy na zdrowie, a kiedy chorzy… cóż innego nam zostaje?
I chyba w tym kontekście łatwo zrozumieć, czy alkohol naprawdę zabija koronawirusa. Bo zabija te wszystkie czarne myśli z nim związane. Żeby nie być gołosłownym, sięgamy do wikipedii i znajdujemy informacje o dobrych, pozytywnych działaniach alkoholu, które zna każdy, kto kiedyś go skosztował, a mianowicie poprawę nastroju i odrobinkę euforii, tak nam potrzebne w tych trudnych czasach. Zatem na zdrowie, bo czy alkohol naprawdę zabija koronawirusa, czy nie, na pewno zabija opresje psychologiczną wywołaną niezmiennie negatywnym przekazem medialnych źródeł. Pamiętajmy tylko o umiarze, bo nadmiar alkoholu może osłabić nasz system odpornościowy i sprawić, że staniemy się bardziej podatni na działania niepożądanych zarazków.